Witam,
mój króliś się rozchorował. Gdy wczoraj przyszedłem do domu, mój króliś nie przywitał mnie jak zwykle. Nie wychylił nawet noska spod łóżka, pod którym ma swoją "norkę". Po paru minutach postanowiłem do niego zajrzeć. Króliś siedział w kącie i praktycznie nie zareagował na moją wizytę. Nie wydało mi się to jeszcze dziwne, bo podobne zachowanie się zdarzało, króliś czasem poprostu czekał aż go zawołam, albo np wolał się upewnić czy to napewno ja. Zawsze jednak wystarczyło go w takiej sytuacji zawołać i zwyczajnie przybiegał. Tym razem jednak nie przybiegł. Pomyślałem sobie że może go wywołam jedzonkiem. Otworzyłem "jego szafkę" i zacząłem potrząsać pudełkiem z granulatem. Na ten dźwięk króliś zawsze się pojawiał. Dziś jednak nie. To zaczęło mnie już zastanawiać. Zdjąłem materac z łóżka żeby zobaczyć co się dzieje. Reakcji królika na to że pojawiłem się tuż nad nim praktycznie nie było. Królik tylko poruszył uszami. Jego główka była przekrzywiona jakieś 30 stopni w prawo. Jakby miał jakiś przykurcz mięśni. Delikatnie zacząłem głaskać królisia, on jednak pozostawał praktycznie w bezruchu, pomijając nosek. Główka była nadal przekrzywiona. Całość trwała ok. 40 minut. Króliś tak siedział, ja w międzyczasie przyniosłem mu wodę, trochę granulatu i warzywa. Po prostu stwierdziłem że skoro się nie rusza, to może nie może dokicać do klatki, więc postanowiłem go dokarmić. Króliś jadł, jednak nie zmienił praktycznie wogóle pozycji, główka również pozostawała przekrzywiona. Cały czas króliś śledził mnie tylko uszami. Myśląc już o zmianie całego harmonogramu popołudnia, łącznie z odwołaniem dentysty chciałem go wziąć jak najszybciej do lekarza. Jednak ku mojemu zdziwieniu w pewnym momencie króliś otrzepał się, wstał i wybiegł spod łóżka. Wszystkie objawy zniknęły jak gdyby nigdy nic.
Królik ma ok. 11 miesięcy. Pod wieczór, gdy wróciłem od dentysty, króliś nadalbiegał. Jednak pojawił się spory katar. Mały wypływ z noska mnie nie dziwi, królik ma przerośnięte korzenie i mały wypływ z pokichiwaniem towarzyszy nam od zawsze. To był jednak całkiem spory, mętny glut. Nie zastanawiając się spakowałem króliczka i zabrałem go do oazy. Tam okazało się że jest to prawdopodobnie zapalenie ucha. Taka diagnoza została postawiona na podstawie wydzieliny wewnątrz prawego ucha. Królik dostał antybiotyk. Dziś królik zachowywał się cały dzień normalnie. Nie było żadnych sensacji, jadł normalnie. Wieczorem znów pojechaliśmy do oazy na kontrolę, a także ponowną weryfikację RTG czaszki z września 2005. Z weryfikacji nic nie wynikło, dostaliśmy skierowanie na ponowne RTG, w celu ponownej oceny korzeni zębów które mogą wywoływać podrażnienia oraz żeby wykluczyć pasożyta który może wywoływać podobne objawy (przekrzywienie główki). Zdjęcia RTG udało nam się zrobić, nie zdążyliśmy jednak podrzucić ich spowrotem do oazy (była już zamknięta). Jutro jade podrzucić zdjęcia i poznać ostateczną diagnozę.
Obecnie króliś ma się dobrze, poza zwiększonym wypływem z noska jest okazem zdrowia. Tylko chyba troszkę się na mnie obraził za te wszystkie atrakcje.
Jutro ciąg dalszy naszej historii. A Wy co o tym myślicie?