Pojawił się wątek baranka naszego, a to w zestawieniu z Panem L-em jest cały osobny dziennik zdarzeń... Otóż chłopaki nienawidzą się serdecznie. A pisząc to mam na myśli kłębowisko rozszalałego futra z ośmioma łapami, dwiema parami uszu i parą dodatkowo z tychże uszu się tlącą. Z tego powodu nie biegają razem, aczkolwiek tak czy siak dostarczają nam ciekawego materiału sockrólogicznego. Oba mianowicie sądzą, że "żarcie Tego Drugiego jest lepsze"! Zanim więc ruszą swoje, to najpierw sprintem pod klatkę "Tego Drugiego" celem weryfikacji czy micha ma tą samą zawartość, wagę, datę ważności, etc. Najczęściej towarzyszy temu wyżeranie sobie nawzajem siana od niechcenia i fuki osobnika, który właśnie na nieszczęście znajduje się w klacie. Później, należy wyłożyć się z łapami przed klatką "Tego Drugiego" z miną "mmmmhhhhmmm, ale cudnie jest poza klatką! no wspaniała pogoda! ho, ho ho!" - w tle dalsze fuki i nadzieja na przegryzienie jednak prętów klatki... Następnie jeszcze tylko sik dookoła klatki "Tego Drugiego", kilka znaczacych bobów tu i tam i można wracać na posiłęk do siebie z poczuciem dobrze spełnionego, terytorialnego obowiązku... Tymczasem następuje otwarcie drugiej klatki i rytuał rozpoczyna się w drugą stronę...
To, co ostatnio jednak najbardziej nas zaciekawiło, to zacieki, nomen omen, na lustrzanych drzwiach naszej szafy, rozpoczynające się ok 50 cm nad panelami. Po wstępnych oględzinach okazało się, że to... siki Pana L-a!, Prawdopodobnie na widok Drugiego Pana L-a wpadł w terytorialny szał i postanowił, że po prostu zamaże widok tamtego swoim lekko białawym odPanelowym moczem - co de facto mu się udało i lustro od połowy nie odbijało. Do tej pory nie wiemy w jaki sposób Panelowi udało się wystrzelić sikiem na 50 cm w górę, ale jak tylko uda nam się podpatrzeć tę dziką naturę, to opowiemy...