No i mam kilka refleksji
Po pierwsze - jestem totalnie zachwycona szynszylą: R-E-W-E-L-A-C-J-A!
Po drugie - dla osoby, która z szynszylą zetknęła się po raz pierwszy, Silver jest źródłem nie tyle radości, co niepohamowanego śmiechu. Nabyłam dzisiaj piasek kąpielowy i zrobiłam Silverowi wannę. Boże mój, jak się biedak rzucił do używania, to lałam jak wściekła, aż małżonek przyleciał popatrzeć, cóż to się wyprawia. Piasek oczywiście jest wszędzie, ale warto było, bo towarzyszące kąpieli odgłosy (rozkoszy, jak się domyślam) mnie wykończyły.
A zatem po trzecie - odgłosy. Nie zostałam ani razu histerycznie opiszczana, acz Silver udzielił mi próbek różnych rodzajów kodu, jakim operuje. Cmokał, zgrzytał, fukał, podczas kąpieli robił to swoje dziwne niach - niach, świstał nosem - normalne jaja
Do tego miał piasek w oczach i uszach
Po czwarte - to zwierzę fruwa, dziś było nieco onieśmielone, a i tak wachlarz możliwości mnie obezwładnił: coś czuję, że w miarę rozkręcania się, zakocham się w nim na zabój.
Po piąte - na dziś ostatnie - moje talenty rękodzielnicze jednak są żenujące. Wiedziałam o tym, a pogarda szynszyli wobec mojego hendmejdowego hamaczka tylko utwierdziła mnie w tym, że nie powinnam się zabierać do prac artystycznych
Ale za to suszenie badyli mi wychodzi - Silver łaskawie zaakceptował hendmejdowe bośniackie ekosuchciele
Howk! A raczej niach - niach!
PS
Przenoszę do Oddam, zmieniam tytuł, i może będzie domek dla Silverka - dziś robiłam mu reklamę w pracy, są pierwsi wstępnie zainteresowani gagatkiem