Andy, głównym argumentem rodziców jest nieznane pochodzenie królika - że zapewne ejst z chowu wsobnego, że będzie miał wady genetyczne, nie mówiąc o tym, że oni są przekonani że pośrednik adopcyjny chce zwierzątko za wszelką cenę wcisnąć i będzie ukrywał jego ewentualne wady czy nawet choroby. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że chorego zwierzęcia nikt nie daje przypadkowej osobie, bo im zależy na dobrze tych zwierząt.
jako, że i tak długą przeprawą było uzyskanie zgody na jakiekolwiek zwierzę, postanowiłam się poddac i nie walczyć o adopcję, bo mogłoby się skonczyc tak, że by nie zgodzili się na żadnego królika...
Źle zrozumiałeś - absolutnie nie zamierzam trzymać króla w klatce całe życie, choćby mi miał armagedon robić w mieszkaniu
Założenie jest takie, ze będzie zupełnie bezklatkowy, ale może się okazać (zwłaszcza na początku, zanim go dobrze poznam i zanim się oswoi), że np na noc będzie zamykany - i ze względu na stan mojego domowego inwentarza i ze względu na swoje bezpieczeństwo.
Mój poprzedni królik nigdy nie był zamykany. Mam nadzieję, że i z tym uda się to przeprowadzić.
Co do karmy - chcę hodowcę poprosić o informację czym był do tej pory karmiony, żeby mu gwałtownie nie zmienić sposobu żywienia. Będzie malutki, nie chcę mu zaszkodzić. Jeśli dawali mu jakieś badziewie, to oczywiście stopniowo przejdę na lepszą karmę. Od kilku dni wertuję pilnie forum i uczę się jak należy ucholca karmić.
Hodowla którą wybrałam wydaje mi się bardzo w porządku (dlatego jadę po królika przez pół polski), jeśli już nie adoptuję, to przynajmniej nie będę napędzac zysku sklepom zoologicznym ani pseudohodowcom...
Dzięki za rady dot transporterka, nie zwróciłabym uwagi na łatwość zdejmowania góry, to cenna uwaga!