Wiem, Fizię planuję wysterylizować, najlepiej razem z Lucy, ale pewnie dopiero gdzieś za rok...
Początkowo miała brać babcia króliki - wtedy Fizia była by w obecnej klatce Kicka, a on w tej mniejszej (czyli jak zawsze u babci) i na te 10 dni wystarczyłoby jedno sprzątanie u Kicka, bo babcia już potrafi i on na obcym terytorium, aż tak nie cwaniakuje.
Ale niedawno się okazało, że babcia w tym czasie jest w sanatorium...
Na ostatnią chwilę zaczęłam szukać kogoś kto się zaopiekuje i w końcu moja koleżanka, której rolę ograniczyłam do dawania jedzonka i ewentualnie zmiany wody co jakiś czas. (gdyż nie zna się na zwierzętach za bardzo, tym bardziej w sprawach króliczych jest laikiem)
Więc miałam nadzieję, że ten zastrzyk u Fizi przynajmniej działaby z 4 tygodnie, to właśnie w tym czasie minąłby czas płodności Kicka.
Ale jeśli chodzi o obecną sytuację, to duża klatka jest otwierana od góry i jakby były w niej razem i byłby jakiś duży syf, to wystarczyłoby wyciągnąć kuwetę przez rękawiczkę, czy coś i wsypać nowy żwirek.
Więc z dużą klatką nie ma problemu tak, czy siak.
Z małą gorzej, przecież tam żaden królik nie wytrzyma na jednym żwirku przez 10 dni. -.-'
Ogółem same problemy, przedwczoraj ta sama kumpela się dowiedziała, że jedzie do babci, a miałam jej na jutro Lucy dać, ponieważ mam wesele... i nie wiem, czy wytrzyma sama 12 godzin... (dokładniej jej pęcherz)