Reniaw, Twoja tragedia jest niewyobrażalna, ale proszę nie opuszczaj forum , ono działa jak psychoterapia, uwierz. Nie wiem kiedy poczujesz się lepiej, a na pewno nigdy nie zapomnisz ich cierpień. Ja wiem to niestety dobrze Choć od śmierci naszego Pasztecika minęło osiem lat, nigdy nie wybaczę wetce, która podała mu antybiotyk zabójczy dla królików.
Chciałabym jeszcze napisać o jednej rzeczy , weterynarz, która przeprowadzała operację Horpyny jest moją sąsiadką, zoną mojego szkolnego kolegi, codziennie patrzę na wielki szyld na wprost mojego okna z reklamą jej gabinetu i pojąć nie mogę jak mogłam być tak głupia, żeby powierzyć jej moją najdroższą Horpynkę. Chciałam ratować mojego królika i zdecydowałam się na operację na miejscu, żeby uniknąć wożenia gdzieś daleko. Potem dowiedziałam się że opieka pooperacyjna wygląda zupełnie inaczej, a ja dostałam niewybudzonego królika żeby go sobie zabrać do domu. Nie wiem co spieprzyli , czy narkozę, czy coś innego, małej coś sączyło się z rany , a oni zaprzeczyli i powiedzieli że to mocz. Zrobili też sekcję i konkluzja była w zasadzie taka, że operacja się udała a pacjent zmarł.
Także podzielam twoje zdanie co do weterynarzy, bo zawiodłam się nawet na bardzo renomowanej pani weterynarz z Warszawy, którą darzyłam sympatią i zaufaniem , a która częściowo błędną diagnozą do tej operacj doprowadziła.
Uwazam, że w często dłużej żyją króliki, które z wetami prawie nie mają kontaktu i znam wiele przypadków potwierdzających moją teorię.
Ogromnie Ci wspólczuję, życzę zebyś jeszcze kiedyś mogła opiekować się królikami, ja wciąż nie jestem w stanie