Nie wiem, czy juz nie jestem przypadkiem przewrazliwiona na punkcie Morrisa
: Otoz w sobote jestesmy zmuszeni zostawic go samego na jakies 24 godziny zamknietego w klatce. Musimy nagle wyjechac. Stwierdzilam, ze tak bedzie lepiej dla krolisia, niz ciagac go 600 km pociagiem w przeciagu doby. Doszlam do wniosku, ze takie siedzenie w klatce, choc nieprzyjemne, bedzie mniej stresujace dla niego. Ale teraz nachodza mnie watpliwosci. Moze zabrac go ze soba? Oczywiscie, jesli go zostawimy w klateczce, co jakis czas wpadnie do niego w odwiedzinach moja kolezanka, zeby wypelnic ubytki granulatu, sianka i wody. Co sadzicie o tej calej sytuacji?