Niestety nasza Tosia przegrała walkę...odeszła od nas wczoraj rano
Serce pęka, jestem strasznie rozgoryczona, cały czas łzy cisną się do oczu, przepłakałam cały dzień w pracy zero skupienia, całą noc bo nie potrafiłam zrozumieć jak przecież zdrowy króliczek (bo tak mówili wcześniejsi właściciele) nagle tak mocno zachorował, przecież mówili że była badana itp itd. Więc co my zrobiliśmy nie tak?
Nie dawało mi to spokoju. Przypomniało mi się jak przy oddawaniu Tosi jej wcześniejsza właścicielka coś wspomniała ze dużo dowiedziała się z tego forum, więc hmmm musiała tu być...zaczęłam szukać wątków na forum....i....znalazłam temat....a dlaczego tak późno? hmmm bo zaufałam że mówią prawdę ze Tosia jest zdrowa i nic jej nie było prócz ropiejącego oczka z którym do nas przyjechała i kroplami do niego a tu taka "niespodzianka":
http://forum.kroliki.net/index.php/topic,15430.msg424415.html#msg424415Jak Tosia tylko do nas przybyła to naprawdę dużo się naczytałam na temat króliczków, chciałam by miała jak najlepiej u nas. Gdybym tylko wcześniej wiedziała jakie już kiedyś miała objawy i że Feliks z którym żyła wcześniej odszedł prawdopodobnie z powodu nieleczenia na e.c.a nie ze starości jak się dowiedziałam to Tosia na pewno pojechałaby z nami do króliczego weterynarza juz wczesniej! Tak jak to radzili ludzie w wątku poprzedniej właścicielce...
Dostaliśmy Tosie w połowie maja br, nie znaliśmy jej na tyle dobrze by znać jej reakcje, jej styl bycia, zachowania...przeciez była badana i jest zdrowa, posłuchałam,uwierzyłam...i tego żąłuję...
gdybym znała całą jej historie choroby, objawów różnych byłoby inaczej i wierze ze Tosia byłaby z nami...niestety...
Człowiek uczy sie na błedach niestety w tym wypdku badzo dramatycznym...
Tosia została przez nas pokochana i była cudowna, uwielbiała głaskanie nawet sama się o to upominała, na zawsze zostanie w naszej pamięci