Dzisiaj Baruś po drugiej wizycie u weterynarza.Jest trochę lepiej.Pozostali zdrowi narazie.Baruś wieczorem dał się napoić strzykawką z roztworem glukozy,zjadł parę łyżeczek Gerberka,kilka mleczyków i kawałków granulatu,rano było ceko(którego nie mógł wybrać z odbytu,potem bobki,a teraz wreszcie od początku choroby siku.Oczopląs ustąpił,spadła temperatura,tylko z równowagą kiepsko i łebek przekrzywiony.Obłożyłam go kzwiniętymi kocykami,żeby w klatce się nie poobijał,chce się myć,ale trzeba mu w tym pomóc trzymając by się nie przewrócił.Dzisiaj po powrocie musiałam na chwilę postawić transporterek z nim przy Heli,bo ta cała zestresowana,od wczoraj nie chce jeść,a wobec mnie i moich prób zbliżenia się reaguje agresywnie (chciała mnie ugryźć,gdy to się nie powiodło wyładowała swoją złość na kancie szafki.Przy kontakcie przez kratki Baruś próbował wstać,a Hela pocałowała go w pyszczek i zaczęla potem jeść,tak że od czasu do czasu muszę go jej pokazać.Gdy Barusiowi polepszy się z równowagą połączę z powrotem małżeństwo,nawet lekarz się z tym zgodził,szczególnie że u nas specjalistycznych testów w woj.pomorskim na obecność pierwotniaka nie robią i nie wiadomo,czy któreś z nich nie jest nosicielem (z wyjątkiem Kacperka-całkowity brak kontaktu z pozostałą trójką i Duszka-kontakt przez kraty-ale czasami moczem przez Barusia&Helę bywał oblany).dzisiaj króliki siedzą w domu (burza) i wieszają na mnie psy,a Baruś się napił i śpi.Za słowa otuchy i trzymane kciuki dziękujemu i mamy nadzieję,że jeszcze pomerdamy ogonkiem.