Megi to super spokojna i towarzyska króliczka, która została już kiedyś od nas adoptowana. Jakiś miesiąc temu zgłosiła się do mnie pani, że musi ją oddać ze względu na alergię syna...
Pojechałam, zrobiłam Megusi zdjęcia - co rzuciło mi się w oczy to NADWAGA. Była naprawdę gruba. W klatce leżał chleb, kolba kukurydzy, brak siana...
Pani mówiła, że Megi sprawia kłopoty, ponieważ gryzie tapety, meble i podłogi. W dodatku posikuje gdzieniegdzie.
Zrobiłam jej kilka zdjęć - oto kilka z nich:
Powiedziałam pani, że źle ją karmi, że należy zaprzestać dawania jej chleba, kolb, dropsów, żeby zostawić ją na sianku i warzywach.
Ze względu na deficyt DT w Poznaniu, a pani mogła jeszcze Megi trzymać - to tam została.
Dziś rano otrzymałam telefon, że z Megi jest źle i że trzeba ją zabrać do weterynarza. Nie myśląc wiele wsiadłam w samochód i pojechałam po nią. Od dwóch dni nie siusiała, nie piła i nie jadła... Leżała tylko bez ruchu w klatce, kiedy zazwyczaj ochoczo biegała do pokoju.
Od razu pojechałyśmy do wetki. Już w samochodzie coś zaczęło mi śmierdzieć, takim intensywnym moczem (bardzo ostry zapach)
Dopiero u wetki jak ją wyjęłysmy to pokazało się wszystko - aż mnie ścisnęło w brzuchu.
Było tak:
Na pupie jedna wielka martwica, odparzenia skórne, zaczerwienienia i smród.
Nad ogonkiem jest naprawdę duża martwica - grube strupy. Wkoło ogonka małe, drobne ranki, wydzielina ropna przy wargach sromowych.
Jeszcze po dokładniejszych oględzinach znalazłyśmy... dziurę - takie duże pęknięcie w skórze aż do tkanki mięśniowej, dość stara musi być bo już zaczyna się zarastać. Nie wiadomo skąd ta dziura.
To ona (koło kieszonek):
w środku takie żółte pomarszczone to tkanka tłuszczowa.
Podczas wizyty umyłyśmy jej pupkę w płynie myjąco - dezynfekującym, wetka wycięła futerko w miejscach gdzie jest martwica. Futerko było całe posklejane, śmierdzące i brudne. Woda po myciu wyglądała jak błotko.
Jeszcze zrobiłyśmy UGS (stąd wygolony brzuszek na zdjęciach). USG nic wielkiego nie wykazało. Raczej nie ma zmian w macicy, czego się też obawiałyśmy. Pęcherz raczej ok chociaż wyglądało jakby miała już jakieś osady... To jeszcze będzie do sprawdzenia.
Podczas badania i ucisku na pęcherz zrobiła siusiu - takie gęste, ciemne, lekko krwiste.
Wetka podejrzewa zapalenie dróg moczowych, ewentualnie problemy neurologiczne, które mogą być przyczyną nietrzymania moczu. Też na to mogłoby wskazywać słabe nóżki. Chociaż może nie była często wypuszczana, więc dlatego ma takie chudziutkie.
Jeszcze co ciekawe - podczas badania trzymałam ją za łapki i nagle wyczułam coś dziwnego w przedniej prawej łapce... Okazało się, że to stare złamanie, które bardzo źle się zrosło. Totalnie krzywo zrośnięte kości spowodowało skrócenie łapki. Ehhh - to złamanie mogło być już sprzed adopcji, która była ok rok temu. Temu już nic nie poradzimy - ona sobie dobrze z tym radzi, przyzwyczaiła się. Ale wcześniej musiała się bardzo nacierpieć.
Póki co pupka została oczyszczona, odkażona, Megusia dostała elektrolity, płyny odżywcze, antybiotyk.
Megi jest bardzo słaba, bez problemu poddawała sie wszystkim zabiegom dziś na wizycie. Dlatego też dziś dałyśmy jej odpocząć. Jutro mamy drugą wizytę, na której mamy dostać maść do smarowania pupki. Póki co trzeba dać skórze oddychać i odetchnąć. Możliwe, że bardzo źle się czuje. Na pewno odczuwa duży ból, ponieważ przy czyszczeniu pupki piszczała cichutko. Wetka miała wrażenie, że to że nie je i nie pije to dlatego, ze straciła już chęć do życia.
Jednak obie miałyśmy wrażenie, że po umyciu pupki usunięciu zalegającego futerka jakby troszkę odżyła
Oby to był dobry znak!
Teraz Megi siedzi u mnie w łazience
W klatce ma podkłady higieniczne, by wszystko było czyściutkie i żeby ranki się nie brudziły.
Jak już dojdzie do siebie, a pupka będzie lepiej wyglądała zrobimy szczegółowe badania, które pomogą nam dojść do tego co jest przyczyną całej sytuacji.
W swoim dotychczasowym domu nie miała brudno w klatce. Żwirek miała tylko w kuwecie, więc raczej nie jest to wynik siedzenia w swoich odchodach. Chyba, że siusiając po pokoju siedziała w tym. Chociaż to byłoby dziwne.
Teraz Megusia wygląda już tak:
Tutaj jej tyłeczek od góry, gdzie jest ta martwica:
Dopiero po usunięciu zabrudzonego futerka ukazała się cała obumarła skóra.
Jestem tylko pełna podziwu dla tego niesamowitego króliczka, że po tylu złych rzeczach, które jej się przytrafiły nadal jest ufna, lgnie do człowieka. Uwielbia być głaskana, jest bardzo łagodna i spokojna. Bez problemu poddaje się wszystkim zabiegom.
Może ktoś chciałby chociaż
wirtualnie adoptować Megusie? Potrzebne będą przez dłuższy czas podkłady i leki, dalsze badania.
Bardzo prosimy o wsparcie dla Megi.
Tutaj jest ogłoszenie adopcyjne Megi:
http://adopcje.kroliki.net/rabbits/257#yieldDam znać jutro, po wizycie co nowego. Mam nadzieję, że odzyska siły, zacznie jeść i pić.