Podobnego e-maila wysłałam do Oli, ale pewnie bardzo zajęta jest więc wklejam to tutaj
. Witajcie. Dwa tygodnie temu odeszła Trusia :-). Pamiętacie, odbierałam ją 4 lata temu ze schroniska w Toruniu. Była taka nieufna i przestraszona. Potem wspaniale się oswoiła i ładnie dogadywała z innymi króliczkami. Dobrze zniosła sterylizację wcale nie chorowała. Cały czas była wesoła i wyglądała jak okaz zdrowia. 2 tygodnie temu zaczęła dziwnie się przewracać. Jakby na chwile traciła przytomność. Pojechałam do weta , ale on powiedział że muszę jechać do Włocławka , bo on jej nie potrafi zdiagnozować, ale to wygląda na kłopoty z krążeniem. Było już późno i postanowiłam do Włocławka pojechać następnego dnia rano. Niestety :-( Rano Trusia leżała zimna na boku z otwartymi oczami............... Nie zdążyłam.
Teraz mam u siebie przygarniętego samczyka -Rysia. Jest kochany ale bardzo terytorialny. Jednak z Trusią dobrze się dogadywali.Na wtorek umówiłam się na kastrację tutaj
http://www.centrumvet.pl/. Nasz wet z Lubrańca mi ich poleca.
Miałam też ostatnio króliczka - Ziutka. Oddali go bo córka miała niby alergię.
Okazało się po 2 miasiącach że to alergia nie na królika , ale na detergrnty. Wzięli Ziutka spowrotem , jednak gdy jestem we Włocławku , to wpadam zobaczyć jak kicajek się miewa. Teraz karmią go też odpowiednio, bo nie wiedzieli że potrzeba dawać siano i granulat zamiast chleba i marchewki :-)
A teraz do rzeczy. Postanowiłam wziąść do siebie na tymczas Bombalurnię. Jeśli dogada się z Rysiem , to chciałabym by została na stałe. Wysteryliuzuję ją też niezależnie od tego czy zostałaby u mnie czy nie.
Wiem że rzadko się odzywam ,ale praca, ogródek ,dzieciaki, zwierzaki.... i czasu wciąż brak. Pozdrawiam.