Bardzo proszę o poradę wszystkich, którzy mają doświadczenie w zaprzyjaźnianiu królików.
Opowiem Wam historie moich maluchów.Mam dwa króliczki – 2 samce, kastrowane okolo 5 tygodni temu.Mają ok.7 miesięcy: Cookie( lew), jest z nami od listopada 2005, Coonie (baran) dołączył miesiąc później.
Na początku były przeganianki, wskakiwanie na siebie (udawanie kopulacji), ale po pewnym czasie króliki się polubiły: razem jadły, bawiły się, spały przytulone, wylizywały się nawzajem.Wskakiwanie jeden na drugiego trwało nadal, ale nie było to już takie częste jak wcześniej.Dodam, że Cookie był szefem.On jest bardziej niezależny.To on wymyślał zabawy.Coonie chodził za nim jak piesek, nie odstępował go na krok.Robił wszystko to co Cookie.On jest trochę bojaźliwy.
Coonie natomiast zawsze zostawiał kałużę sików przed klatką swojego kolegi.
No ale to było przed kastracją.Postanowiliśmy poddać je temu zabiegowi, bo chcieliśmy, żeby już tak naprawdę się pokochały, żeby Coonie przestał znaczyć teren- bo oprócz sikania przed klatka kolegi, posikiwał sobie też gdzie niegdzie w pokoju a bobki zostawiał w całym pokoju.
Zabieg był przeprowadzony w jednym dniu, króliki jechały w jednym transporterku do lekarza.Wieczorem je odebraliśmy i wróciły do domu.Wszystko było ok, powoli dochodziły do siebie.Po dwóch dniach były już w pełnej formie.No i się kochały, robiły wszystko razem, tak jak wcześniej.Ale tylko przez tydzień ...Po tygodniu od kastracji, rano jak zwykle otworzyłam klatki, a one wyskoczyły i natychmiast rzuciły się na siebie i zaczęły walczyć, i nie było to takie niewinne wskakiwanie na siebie jak wcześniej ale prawdziwa walka.Kotłowały się po całej podłodze, wszędzie był pełno sierści.Trwało to tylko kilka minut bo mój narzeczony je natychmiast rozdzielil (ja za bardzo panikowałam).No i zostały w klatkach przez jakiś czas.Później wypuszczaliśmy je na zmianę, no i co jakiś czas próbowaliśmy wypuszczać je razem ale bezskutecznnie.Próbowaliśmy też na neutralnym terenie (przedpokój) ale to niczego nie zmienia.Od razu rzucają się na siebie.Kilka razy polała się krew.I nawet spryskiwacz do kwiatków nic nie daje.I taka sytuacja jest do dzisiaj.Czasami próbują się gryźć przez kraty.Ostatnio próbowaliśmy przedwczoraj - bez zmian.Jest nam bardzo przykro, że tak się dzieje, nie rozumiemy dlaczego, zwłaszcza po kastracji, która powinna złagodzić ich terytorializm.Nieraz myślę, że kastracja im tylko zaszkodziła jeśli chodzi o wzajemne relacje ( poprawiło się tylko to, że Coonie nie sika na podłogę, tylko w swojej klatce).Dziwi mnie jeszcze to, że Coonie( gdy jest jego kolej na bieganie) bardzo często kładzie się koło klatki Cookiego i tam zasypia, tak jakby brakowało mu tej bliskości.
Czy jest jeszcze szansa, aby się pogodziły?Co jeszcze możemy zrobić?A może one się wkurzają na siebie, jak jeden sobie biega a drugi musi siedzieć w klatce?Naprawdę, już nie wiem co myśleć...
Będę bardzo wdzięczna za odpowiedzi i porady.
Pozdrawiam
Ania