Już są

Gdy w niedzielę słońce świeci
Ludzie jakoś dziwnie śpiący
W łóżku znów świrują dzieci
Tak po prostu, ot, niechcący

Jeden baran to kudłaty
I ta mina.. obrażona
Jednak milion dolców warty
Toć kuzyn Napoleona!


Druga to ciekawska lwica
Swoją grzywę wsadzi wszędzie
Jaki girkami szybko kica
Wiatr porywa w swoim pędzie!


Ale, ale, te huncwoty
Niech opinię swą wyrażą
Nim się wezmą do roboty
Najpierw pupcię wam pokażą



Czołem ciocie! - Napcio rzecze -
Strasznie klatki ja nie lubię
Że ja smutny, no nie przeczę
Ale żyłem dość paskudnie

Od mamusi do kochania
Zabrali mnie bez pytania!
Niemowlakiem byłem małym
Przestraszonym sercem całym!

Potem nosek był mokrutki
I przez noc i dzień calutki
Potem spuchł mi mój pyszczorek
Śliniłem się, mlaskał jęzorek
To mnie wzięła ciocia Zgaga
Która maluszkom pomaga
I tej zołzie mnie oddała
Która igłami mnie szpikowała

Ale wiecie.. już nie kicham
Zołza dobre żarcie daje
Po łóżeczkach sobie brykam
Tylko po to tu zostaję!

Cicho już bądź - Liwia prycha
Też bym chciała coś dorzucić
Jak się w sklepie ciągle kicha
Ledwo można się docucić

Ja oddychać wciąż umiałam
Bom jest większa i mądrzejsza

Ale z Napkiem się skumałam
I ta zołza najpodlejsza
Również moje ciałko kłuje
Ale chyba to skutkuje
Bo już lepiej się tu czuję


Kciuki za nas więc trzymajcie
By tak dobre było żarcie
Że będziemy silni, zdrowi
I do adopcji gotowi!

