... po prostu opadły mi ręce... do samej ziemi. Czy na prawdę muszę Pani (znawcy królików) tłumaczyć, dlaczego zależało mi na WYSTERYLIZOWANEJ (bez hormonów płciowych) samicy? czy jest to tak niezrozumiałe, że posiadając samca wykastrowanego, największe szanse na połączenie jest z samicą, która pozbawiona jest narządów rodnych minimum od miesiąca (ponieważ wtedy następuje niemal całkowite usunięcie owych hormonów z organizmu, a co za tym idzie, obniżenie agresywności, zanik terytorializmu itp.) ? nie mogę pojąć Pani stanowiska, bo nie widzę przeszkód, żeby Pani przyjechała na kontrolę do Rogera (który jest u mnie od roku, zyje, ma sie dobrze, a jeszcze nikt(!) nie był zobaczyć co sie z nim dzieje) czy czasami nie zdycha z głodu, albo jest karmiony psią karmą z biedronki! Nie moge pojąć Pani stanowiska do człowieka, który ma kompetencje i wiedze potrzebną do zajmowania się tak wymagającym gatunkiem zwierzęcia. Chyba o to chodzi w Waszym stowarzyszeniu prawda? by znajdować domy królikom, a nie trzymać je jak najdłużej w stowarzyszeniu i prowadzić proces adopcyjny jak dla niemowlęcia z sierocińca! Jeśli Pani bez kontroli, zbadania mojej sytuacji materialnej i życiowej potrafi na podstawie zmiany zainteresowania z królika niewysterylizowanego na wysterylizowanego (powody na początku postu) potrafi przekreślić moje ubiegania się o opiekę nad potrzebującym królikiem, to przykro mi stwierdzić, że zablokowała Pani szanse zwierzęcia na dom stały. Szkoda na to patrzeć... Mam nadzieję, że osoby, które są zaangażowane w stowarzyszenie przeczytają mój post w całości i przemyślą co tu napisałam...
Z poważaniem
Katarzyna Wójcik