Śliczny Pysiek ,Pysiulek ,Pysiulinek, przemiły prztulaśny .
Obawiam się, że u mnie z Pysiulka wyłazi przyczajony mały diabełek
Wczoraj wieczorem, jak Teo był na wybiegu, wyskoczył z kojca (obstawiam, że jakoś po transporterku, chociaż nadal nie wiem jak, nie było mnie w pokoju) i kłaki poszły... Wyłącznie Teosiowe kłaki, sądząc po kolorze. Moja wina, mogłam pomyśleć i lepiej zabezpieczyć, dzisiaj jadę po siatkę na górę... Biedny Teo się tak wystraszył, że dał się bez problemu zgarnąć na ręce.
Poczekam do przyszłego weekendu z próbą zaprzyjaźniania, mam nadzieję, że się panowie nie zniechęcili.
Gorzej, że Pysiaczek słodziutki dość wyraźnie się w związku z nowym miejscem i nowym kolegą zrobił w zagrodzie terytorialny. Dzisiaj dawałam mu jeść i jak sięgnęłam po michę, ugryzł mnie tak, że aż zawisł mi na ręce, jak próbowałam ją zabrać. Tak zupełnie z zaskoczenia, bez burczenia i innych ostrzeżeń, po prostu chwila i mam wczepionego w rękę królika. Myślicie, że to kwestia nowego miejsca i sąsiada? Bo szczerze mówiąc jestem mocno zaskoczona i zastanawiam się, czy czegoś źle nie robię...