drosera, ze specjalną dedykacją zdjęcia z dnia dzisiejszego:
Łatek powinien opuścić lecznicę najszybciej jak się da, gdyż lada moment będziemy potrzebować tam miejsce dla innych królików. Prawdopodobnie jutro przyjadą króle, które będą musiały tam trochę posiedzieć, w związku z czym łobuz prawdopdobnie będzie musiał trafić do biura, gdzie niestety czeka go raczej zamknięta klatka
Ralf w dużo lepszej odsłonie Poza odparzeniami kuperka mamy też wrzód na rogówce lewego oka, zmętnienie rogówki prawego (blizna), podejrzewane jest entropium powiek dolnych. Musimy malca zabrać na konsultację okulistyczną i po niej okaże się, czy konieczny jest zabieg.
Faktycznie ralfowe oczy wyglądają bardzo ociężale, nie wiem, czy widać to do końca na zdjęciach.
i nareszcie może się sam umyć!!!
Nie wiem, czy od tego, że bardzo długo na kuperku miał naprawdę olbrzymi zlepek odchodów i włosów... nie wiem czy kiedyś to się zmieni, ale na razie Ralf kica w takiej pozycji, z tyłkiem uniesionym wysoko w górę:
A oto co Ralf myśli o ludziach, którzy go tak urządzili
Dziś spotkałam też
Prym z Algidą!
Algida jest właśnie w trakcie zmieniania domu, niestety w poprzednim nie udało jej się zaprzyjaźnić z królikiem, który mieszkał tam przed nią i dlatego musi zmienić miejsce zamieszkania.
Była dziś na kontroli. Powiem szczerze, że małej nie poznałam!
Nie wiem ile czasu i energii wymagało doprowadzenie Algidy do takiego stanu, ale
Pani Agnieszko, głęboki ukłon w Pani stronę! oddawałam chudego, mizernego królika, a po zaledwie paru miesiącach odbieram prawdziwą królewnę!!
Niestety muszę teraz przejść też do czarnej strony świata.
Królik, który przyjechał dziś do Pulsvetu okazał się być królicą.
Nazwałyśmy ją dziś Meridą Tumorką Dzięki interwencji dwóch cudownych Pań zajmujących się głównie adopcjami psów, Merida została zabrana od swoich poprzednich właścicieli i przywieziona do Pulsvetu.
Dziewczynka ma ok 10 lat, jest niesterylizowana. Wychudzona. Obie przednie łapki ma połamane, prawa jest bardzo mocno zdeformowana, Merida nie może na niej stawać. Lewa trochę lepiej, służy za oparcie.
Mała postawiona na "cztery" łapki stoi, ale co jakiś czas przewraca się na prawą stronę i nie może się podnieść. Na prawym biodrze powstała w ten sposób bardzo duża odleżyna. Trzeba ją co jakiś czas podnosić.
A mała boi się ludzi, więc piszczy i powarkuje, jak się ją podnosi. Można jej wtedy policzyć prawie wszystkie kościki
Mamy podejrzenie guza na macicy (ok 1,5- 2 cmetrowego), delikatne szmery w klatce piersiowej.
Nie wiem, jak można doprowadzić królika do takiego stanu. Mała leżała w klatce, w domu u ludzi, którzy tam byli! Mieszkali, nie wyjechali. Prawdopodobnie na widoku stał w klatce rosnący wyrzut sumienia (mam nadzieję, że chociaż tyle).
Cierpiała z głodu, cierpiała, na pewno okropnie cierpiała po złamaniu łapek i cierpiała kiedy tworzyła się odleżyna.
Ot, klatka z cierpieniem w środku, jako wystój wnętrza....
Tu już po badaniach, odpoczywa w ciepłej klatce. Zjadła chętnie sianko i trochę granulatu. Całe szczęście, że je sama!
I w czasie badania:
I nieco bardziej drastyczne szczegóły małego ciałka...
Odleżyna
i w trakcie oczyszczania.
Przepraszam, że wstawiam takie zdjęcia...
jej przednie łapki
Oczywiście zostały wykonane zdjęcia rtg.
Na bocznym zdjęciu widać zmiany w okolicy serca, podejrzewane są przerzuty nowotworu z macicy do płuc, złamania przednich łapek są stare. Kości są już zrośnięte. Nic nie da się z nimi zrobić.
W lewym stawie kolanowym zwyrodnienia. Kręgi w niektórych miejscach są źle ułożone.
nie wiem, czy będzie coś widać, ale:
... miejsca zaznaczone na czerwono to nie stawy.
To właśnie stare zrośnięte złamania...
Pobralismy też krew. Oto wyniki:
Jeśli w płucach są przerzuty nowotworu sterylizacja nie wchodzi w grę. Z resztą w jej stanie bałabym się narkozy bardzo
A więc jeśli to nowotwór musimy małej pokazać, w bardzo krótkim czasie jak najwięcej jasnej strony świata...
Merida sama je i pije. Sama siusia i robi całkiem ładne bobki. Dr Wdowiarska, która dziś ją przyjmowała mówi, że mała nie cierpi. Dostała dziś antybiotyk, przeciwbólową i przeciwzapalną tolfinkę.
Jest teraz w dobrych rękach, które ją karmią, głaszczą i dają leki. Które dbają i troszczą się.
Są czasem takie przypadki, kiedy ręce opadają. Przypadki takie, jak
Ralf, kiedy, pomimo, że gotuje się w nas i łzy złości zbierają się w oczach, można się uśmiechnąć. Bo kołtuny da się obciąć, tyłek smarować maścią, a oczka zakraplac i ew zoperować.
A
Ralf jeszcze z wdzięcznością przykica i wgramoli się na kolana.
Buzuje w nas wściekłość, ale z lekkim przeczuciem, że wszystko dobrze się kończy....
I są takie przypadki jak
Ogonek, Merida Tumorka, kiedy opada wszystko i nawet płacz nie jest już dobrą reakcją. Kiedy mamy ochotę po prostu na chwilę się wyłączyć, żeby pozbierać do kupy swoje człowieczeństwo. Kiedy patrzymy na królika i jedyne co czujemy to ból i tłukące się po głowie pytanie, czemu nie było nas wcześniej.
I w jak wielu domach rozgrywa się króliczy dramat... króliczy, świnkowy, szynszylowy, szczurzy...
Są przypadki, w których nie możemy w 100% pomóc. Wyleczyć. Sprawić, żeby zwierze zapomniało...
Przepraszam.
Że część z Was skończy dzień na takich wiadomościach.
A część pewnie jutro zacznie...
Że nie jesteśmy wszędzie i na czas...