Dopadło Pinia
Ecuniculi pustoszy jego organizm. Na początku nie wyglądało źle, pierwszy dzień to przekręcona główka i lekka sztywność. Do veta trafił praktycznie od razu. Niestety, po tygodniu leczenia (fenbendazol i vit B) jest wg mnie gorzej. Co jakiś czas (nawet kilkanaście razy dziennie) ma ataki - obraca się jak śrubka, potem leży kilka minut bezwładnie, niezdolny do ruchu. Po tych atakach jest wymęczony zasypia "na stojąco", nie ma siły jeść. Muszę karmić na siłę, leki też na siłę, co jest dla niego dodatkowym stresem, który jeszcze dodatkowo mu szkodzi
Serce mi się kraje jak widzę to ciałko, nawet nie mogę go wziąć na ręce bo tego nie cierpi i dodatkowo by się stresował. Pocieszcie mnie trochę, co? Miśka na szczęście zdrowa, po każdym ataku obwąchuje Pińka i pilnuje go.