No, to po kolei.
Operacja Hermesa trwała 3 h, w trakcie której zgryz został wyrównany, guzki na skórze usunięte, ropień wraz z torebką również. Z uwagi na długi czas zabiegu, trzymany był w płytkiej i delikatnej narkozie, a mimo to - przestał oddychać - na szczęście dzięki zimnej krwi oraz umiejętnościom doktora, udało się przywrócić go do świata żywych.. Z racji takich a nie innych przyczyn - zabieg musiał skończyć się szybko - dlatego zdecydowaliśmy się zęba nie usuwać, dając mu szansę poprzez antybiotykoterapię lub ponowny zabieg w przyszłości..
Ropień był obrzydliwy, wielki i śmierdzący..
Obolały, ale całkowicie wybudzony Hermes musiał znieść jeszcze podróż ze mną tramwajem, chyba oboje czuliśmy się jak małe skwarki. Zafundowałam mu lekkie ochłodzenie - kroplówką z wodą o temperaturze pokojowej (19-20 st), co przy takiej temperaturze wyraźnie poprawiło mu humor, bo stał grzecznie (nie trzeba było go trzymać, tylko miziać, ten chłodek sprawiał mu widoczną przyjemność), sam dopadł do michy z wodą i chłeptał
Ostatnie godziny poświęcił na toaletę, bo po zabiegu wygląda mało zachęcająco.. Natomiast zaczął jeść
mimo bólu i dyskomfortu, który na pewno odczuwa - ale świeżutka natka i korzeń marchewki wygrały
W tej chwili czeka go płukanie antybiotykiem przetoki, która została sztucznie utworzona, aby reszta ropy uciekła, antybiotyki w pupkę przez 2 tygodnie oraz leki przeciwbólowe (kilka dni).
Postaram się za chwilkę wrzucić jakieś zdjęcia
p.s. w imieniu Hermesa dziękuję za każdą Waszą pomoc!