wiecie co? tak czytam i czytam i stwierdzam ze normalnie zal!!!
ja rozumiem ze mozna bac sie nauczycielki ze bedziecie mialy u niej np minus, ale jesli zgodzila sie na wziecie krola - on nalezy do szkoly nie do tego chlopaka oddal go wiec sprawa jasna.
jesli naprawde chcialy byscie mu pomoc do do dyrka byscie poszly!
jezu nie rozumiem was.
jak do mojej szkoly zpstal przyniesiony krolik to biolorzka i dyrektor powiedziala ze moze zostac na "jakis czas" w klasie bo to go meczy i kazała wszytskim uczniom szukac mu nowego domu, poza tym nie bylo "siana" na jego utrzymanie a w klasie byly juz rybki.
po 2 dniach krlik trafil do mojej kolezanki i koniec bez zadnych ceregieli!
a tu to wszytsko sie jakies dzwne wydaje....
na zalatwienie tego wystarczyl jeden dzien i jedna przerwa bo nie wierze ze biolorzka nie mogla poprosic na przerwie was i chopaka, albo ze wy ja o to nie poprosilyscie jesli ten chlopak jest jeszcze jakims kolega kolezanki!
absurd i tyle!
Nie naskakuj na dziewczyny, bo robią co mogą. Być może to nie tylko 'minus w dzienniku', może to pociągnąć za sobą gorsze konsekwencje. Wszystko zależy od nauczycielki i ucznia, nie wiadomo jakimi są ludźmi, a nie z każdym można się tak po prostu dogadać. Dobrze, że próbują robić cokolwiek. Starają się. Trzeba im pomagać, doradzać, a nie naskakiwać, że 'żal'. Jeśli Ty jesteś taka rezolutna, to idź i załatw to w jeden dzień.
A swoją drogą jest 'biolożka', a nie 'biolorzka'.
Napisałam, że się zgodziła o ile zgodzi się ten chłopak, a jak miała z nim porozmawiać skoro wszystko wskazuje, że jej nie było przez ten tydzień? A jak tak wam zależy na zabraniu go bez niczyjej wiedzy, to wyślijcie kogoś z SPK, żeby to zrobił, bo ja nie zamierzam wylecieć ze szkoły. Zresztą czy wy naprawdę myślicie, że on siedzi cały czas sam w otwartej klasie i można sobie tak po prostu tam pójść i go wziąć? Zawsze ktoś z nim siedzi (przez ostatni tydzień były to praktykantki) albo klasa jest zamknięta na klucz. Zresztą co ja się będę tłumaczyć, zrobię tyle ile będę mogła i wrócę na forum po zakończeniu sprawy, żeby zdać relację jak poszło.
Nie mówimy, że królik jest bez przerwy przerzucany z rąk do rąk. Ale życie w ciągłym hałasie to potworny stres. Uszaki są bardzo płochliwe, nie lubią hałasu. Ten jest na niego narażony bez przerwy, a nie ma gdzie się schować. Może to spowodować, że nie będzie chciał więcej zaufać człowiekowi, a to zmniejszy jego szanse na adopcję. Nie wspominam nawet, że chipsy i batoniki potwornie działają na delikatny żołądek.
Spróbuj tego, o czym pisałam. Jeśli przedstawisz to jako skrajną sytuację, to nie sądzę, żebyś była ukarana za pomoc zwierzęciu, które cierpiało. Ewentualnie sama znajdź tego chłopaka i z nim pogadaj, jeśli z nauczycielką jest problem. Skoro się pozbył zwierzaka, to znaczy, że go nie chce, potrzebne jest tylko, aby to bezpośrednio potwierdził. To chyba nie będzie dla niego aż taki kłopot.
gdy chodziłam do szkoły, biologię w podstawówce prowadziła pani z tytułem dr, i była fantastyczna. Mieliśmy klasę biologiczną z niesamowitym wyposażeniem (choć lekko przestarzałym), a z klasy było wyjście do zaplecza, gdzie żyła cała chmara różnych żyjątek. Myszy, chomiki, patyczaki, karaluchy (! - ale w specjalnym miejscu ), zółwiki, rybki, ptaki, itd. Nie pamiętam teraz, czy był tam też królik, ale pamiętam, jak troskliwie wszyscy dbali o te żyjątka. Nauczycielka wyznaczała wśród chętnych uczniów dyżury, w każdym tygodniu ktoś inny zajmował się (pod jej czujnym okiem) zwierzyńcem. Uczyło to, moim zdaniem, troski o zwierzaki, odpowiedzialności i właściwego obchodzenia się ze zwierzętami. Raz do roku był w szkole piknik, i wtedy w jej sali lekcyjnej można było prezentować swoje zwierzaki - pojawiały się wtedy nawet węże. Jednak nauczycielka bardzo dbała o to, żeby nie było przy tym wrzasku i ogólnego chaosu czy też jednoczesnego przeludnienia sali. Moim zdaniem to wyjście jest całkiem dobre. Jeśli sala biologiczna ma zaplecze, a nauczyciel ma sporo rozsądku i zapału, można coś takiego zorganizować. Tylko po tym co przeczytałam wnioskuję, że ta nauczycielka zbyt wiele rozsądku nie posiada mam nadzieję, że ten biedny król znajdzie dobry dom.
Bardzo fajnie, że zwierzęta były zadbane. Ale czy ktoś pomyślał o tym, że na przykład królik musi biegać min. 8h dziennie? W szkole na pewno tyle czasu się nie znalazło. Poza tym jak ma zaufać człowiekowi, którego nie zna? Ciągle był ktoś inny, wątpię, żeby zdążył się do kogoś przywiązać w ciągu tych paru chwil sprzątania. Zwierzęta w szkole to nigdy nie jest dobry pomysł. Jeszcze rybki, jakieś karaluchy- okej, one się nie przywiązują. Ale królik, chomik czy papuga? Moim zdaniem odpada. Papuga też musi rozprostować skrzydła, choćby nie wiem jak zadbaną klatkę miała. Wy uczyliście się odpowiedzialności, niestety kosztem zwierząt.