Fort już ma dużo szczęścia w nieszczęściu więc liczę na to, że ten stan się utrzyma i operacja, mimo dużej ingerencji, postawi go na łapy a dalej będzie już tylko dobrze.
Ludzi niestety się nie zmieni, ale bez Was byłoby tylko gorzej. Zmiany w mentalności ludzi są ciężkie i powolne. Jeszcze wobec samych siebie - ale dla zwierząt jest jeszcze wolniej. Pomyślcie jednak, że jeszcze 30-40 lat temu taka Fundacja nie miałaby racji bytu i ludzie w ogóle pukaliby się w głowy - o 70-100latach wstecz nie wspominając.
Wasza praca to dzień po dniu i dzień po dniu - długa i mozolna, ale bez niej nie będzie w ogóle niczego.
Jak widzicie chociażby po nas - mogliśmy zostawić malucha w lesie ale tak się nie robi i mamy to wbite do głów bardzo solidnie
A to nie tylko zasługa rodziców, bo moja mama przykładowo na wieść o tym ,że chciało mi się z tak chorym królikiem zasuwać do Torunia i z powrotem wykonałaby gest ogólnie świadczący źle o mojej kondycji psychicznej... jakkolwiek też jest za tym ,że nie wolno krzywdzić zwierząt.
Co do pudła - konstruktywnie byłoby zrobić Okienko Życia na bazie tego, jakie funkcjonuje dla noworodków. Zrobione przy domach dziecka - można tam zostawić dziecko i po prostu odejść (chociaż pojęcia nie mam, jak oni potem dochodzą zniesienia praw rodzicielskich...). Nikt Cię nie ocenia, nikt Cię nie namawia do zabrania - ale też to komunikat: "Jak masz wywalić gdzie bądź na pewną śmierć, to lepiej zostaw tu - my się zajmiemy i Cię nie ocenimy".
Ja się jeszcze tak cały czas zastanawiam... jak wiozłam Forta do Torunia to zadzwoniła do mnie kobieta, że zaginął jej królik, który miał "coś z lewym okiem", ale wet stwierdził że to nic poważnego. Że to nie baranek, tylko agorka i przesłała zdjęcie. Prawdę powiedziawszy - nie mnie oceniać, ale cały czas mnie to gryzie, że kolor futerka u góry ten sam no i to lewe oko... zdjęcie wysyłałam Oli. Nie wiem sama... to nie te same króliki?