Chciałam Wam przekazać wszystko co się działo z
Lorcią ostatnimi czasy..
Zaczęło się od tego, że jak wróciłam w piątek do domu, Lorcia siedziała w kuwecie (nie zamykam jej jak wychodzę). No więc chciałam jak zawsze się z nią przywitać, wołam ją do siebie, a ona powłóczy tylnymi łapkami.. w ogóle z nich nie korzystała, szła tylko na przednich. Strasznie się wystraszyłam. Wzięłam ją na kolana, sprawdziłam nóżki ale w zasadzie nic się nie działo..
Pojechaliśmy w nocy do kliniki 24h, ale wiecie jak to w takich klinikach jest. Na całe szczęście Ola (
) powiedziała mi, czego mam chcieć od lekarza i Lorcia dostała to, co miała dostać (obyło się nawet bez krzyku!
) Mała dostała metacam i witaminki B1 i B12, wet sam z siebie, powiedział, że nic jej nie jest.. Sprawdził tylko czy nic nie ma złamane i powiedział, że nie, ewentualnie może coś sobie naciągnęła lub zwichnęła. Masowałam jej następnego dnia rano te nóżki i już chodziła prawie normalnie. Potem znowu było to samo.. Po rozmowie z kilkoma osobami doszliśmy do wniosku po moim opisie, że to bardzo możliwe, że to pęcherz, więc właśnie poszlam do apteki kupić jej urosept. Strasznie się na niego krzywiła
Poprosiłam szwagra o pomoc, pojechaliśmy do weterynarza, no i się zaczęło..
Dzień wcześniej (a właściwie wieczorem) zebrałam Lorci kupki do słoiczka, bo cały czas zostawiała cekotrofy. Pani weterynarz zrobiła jej usg, bo wyczułam małą kulkę na brzuszku i bałam się, że to skupisko nicieni, ale okazało się to zwykłą tkanką. Powiedziano mi, że bardzo możliwe, że to jakieś zgrubienie, które powstało w wyniku sterylki pod szwem
Jako, że Lorcia nie robiła całą noc siusiu, dostała kroplówkę na ruszenie pęcherza i podziałało bardzo szybko, bo po 5 minutach ściana była osiusiana
Wyglądała bardzo marnie.. Wymaz kału potwierdził nasze przypuszczenia, okazało się że znajdują się tam liczne jaja kokcydiów i nicieni.. Na zmianę prosiłam ją, żeby się nie wygłupiała, a potem ryczałam, bo bałam się bardzo o nią
Jak Kuba od razu po pracy przyjechał do przychodni na jego widok rozpłakałam się jeszcze bardziej (głupie babsko!
) ale za to Lorcia się ożywiła
Kuba teraz opowiada, że to na jego widok od razu zrobiło się jej lepiej
Teraz malutka ma kurację przeciwko kokcydiom, a później wkroczymy z lekami na nicienie.
Chciałam z tego miejsca BARDZO BARDZO podziękować zgadze i Oli za pomoc!! Jesteście wielkie, a Wasz spokój dodawał mi siły Poniżej fotorelacja!
Pierwszy dzień - Lorcia bardzo osowiała, leżała na przemian na kurkę i w ten sposób przez cały dzień! Nie miała apetytu..
Tu już w klinice podczas kroplówki
Jako, że kompletnie nie chciała nic jeść, próbowałam przekupić ją czym się dało, położyłam przed nią: banana, rodzynkę, frykaska i pasternaczka, ale wypięła się na to wszystko
A tu już zdjęcie z wczoraj, malutka jest straszną przylepą, ciągle się wtula:
Wieczorem nawet pomagała mi pisać pracę mgr
A dziś rano? Budzę się, a tu patrzą na mnie oczy: