W piątek pojechaliśmy z małym do weta. Przede wszystkim nie mógł się nadziwić tym, jak bardzo polepszył się stan tyszkowego futra.
Pooglądał go, stwierdził, że nie ma żadnej ropy czy brzydkiego futra w wiadomych okolicach. Wypytał nas o różne rzeczy i na podstawie tego wywiadu stwierdził, że: Tyszko nie napina się przy siusianiu, nie ma problemów z samym oddawaniem moczu, mocz ma normalne zabarwienie, nie siusia częściej lub rzadziej, nie przesiaduje częściej w kuwecie, siusia pełnym strumieniem, ma duży apetyt, jest aktywny. Zmierzył temperaturę, okazało się, że jest w normie. Zobaczył też na oczy i ząbki - w normie. Pazurki będą do skrócenia gdy pojedziemy na szczepienia przeciw myksomatozie i pomorowi. Nie zalecił badania moczu - ale mamy go obserwować. Jeżeli to nie minie - wrócić. Przypuszczalnie i tak będzie trzeba zrobić USG.
Wet stwierdził, że widzi siusiaka, ale jajek nie ma. Pytanie, czy je chowa, czy coś jest nie tak. Póki co Tyszuń nie wykazuje jakiegokolwiek zainteresowania swoją króliczą seksualnością (nie jest jeszcze na etapie wskakiwania na nogi), więc lekarz stwierdził, że mamy poczekać dopóki na dobre nie zacznie dojrzewać (zastanawiam się czy faktycznie czekać czy od razu zrobić to USG).
Zauważyłam jedną rzecz - od jakiegoś czasu ocieplają nasz budynek. W weekend, gdy prace zostały zawieszone, Tyszko był spokojniejszy, nie podgryzał przed siusianiem. Dzisiaj, gdy robotnicy wrócili znowu jest bardziej niespokojny. Co prawda nie dzieje się nic głośnego - wiercenie już dawno mamy za sobą, ale panowie tynkują ściany przez co rozlega się charakterystyczny dźwięk szurania. Może przez to Tyszo jest niespokojny i stąd to dziwne zachowanie? Poza tym wygląda na zdrowego króla.