Witajcie,
Jestem z Warszawy, jestem nowy i niestety piszę w przykrej sprawie. Królik mojego przyjaciela chyba żegna się ze światem.
Max ma około 8 lat. W wieku 4-ech lat przeszedł operację wycięcia guza ulokowanego w podgardlu - był to złośliwy tłuszczakomięsak, który pojawił się praktycznie z dnia na dzień w postaci twardej kulki swobodnie zwisającej pod skórą w podgardlu. Zabieg przeprowadzono w laboratorium Laboklin na Powstańców Śląskich - pełen profesjonalizm dr Persony (bardzo dziękujemy za pomoc).
Królik żył szczęśliwy całe 4 lata bez jakichkolwiek kłopotów.
Niestety ale obecnie praktycznie z dnia na dzień jego stan się zaczął pogarszać. Kilka dni temu przestał posługiwać prawą tylną łapką i utrudniało mu to chodzenie. Praktycznie na drugi dzień królik przestał posługiwać się obydwiema tylnymi łapkami, praktycznie nie ma siły się podnieść i utrzymać na tylnych łapkach - tylne łapki bardzo mocno schudły, sprawiają wrażenie zapałek w porównaniu do przednich łapek... Niestety ale w chwili obecnej właściciela królika nie stać na prowadzenie diagnostyki i leczenia. Królik wykazuje chęć do życia, głaskany uruchamia swój języczek i liże dłoń, pije wodę, je sianko kiedy mu się je podsunie pod pyszczek... ale niestety, toaleta i samodzielna egzystencja w chwili obecnej jest już niemożliwa.
Prosiłbym o wsparcie, czy taka przypadłość kwalifikuje się do leczenia? Czy nie jest to czasem reemisja mięsaka? - jakiś przerzut na kręgosłup, system nerwowy? Królik ma już 8 lat i boję się, że on bardzo cierpi. Wiem, że wielu się to nie spodoba, ale czy nie byłoby bardziej humanitarnie podjąć decyzji o eutanazji? Bardzo proszę o Wasze wsparcie. Niestety ale nie jesteśmy w stanie udźwignąć kosztów leczenia.
Niemczur.