Jedyny czarny dał się brać na kolanach i się wyczesać. Ma takie fajne czekoladowo-kasztanowe umaszczenie, jak dla mnie ma w sobie coś z angory, więc myślę, że jak będzie chowany w dobrych warunkach to włosy odrosną i będzie cudny.
A wszystkie baranki niesamowicie się wyrywały, kopały, cała poharatana jestem jak nie wiem.
Pazury wszystkie o dziwo nie miały za długie, były akurat, ale za to jakie ostre jak igła.
Na razie ustaliłyśmy z Gosią, że ten chory zostanie w lecznicy w Rybniku na leczenie, dwie maluszki mogłyby być razem w jednym DT w Rybniku (czekam jeszcze na odpowiedź), a dwie króliczki (samiec i samica, ale ja bym wolała dwie baranie samiczki, bo się tolerują i mogą siedzieć razem) do Libruni. A z chłopakami nie wiem co robić, i na pewno muszą być rozdzielone, próbowałam chłopaków umieścić razem, ale nerwowo na siebie zareagowali, baranek tupał, że hej, a czarnulek uciekał w najdalszy kąt klatki.