Info z dzisiaj.
Pojechałyśmy z Brrunią we wskazane miejsce (Brruniu, bardzo, bardzo dziękuję!
). "Ogródek" - dzika masakra, syf, śmieci i krzaczory. Pod krzaczorem królik: brązowy baranek, miniaturka, ufny (w ogóle nie uciekał), nie agresywny, młody, samiczka. Przez parę godzin spędzonych w transporterku cały czas jadł sianko. W sobotę obejrzy go wet, mam nadzieję, że do soboty nic się złego nie wydarzy. Teraz zjadł trochę cykorii, liść sałaty rzymskiej i kawałek selera naciowego, a także parę granulek Beaphara.
Drugi króliczek pokicał gdzieś w głąb osiedla - nie udało się nam go odnaleźć, a pogoda po południu zrobiła się straszna
Bambi Klapnięte Uszka jest chwilowo u mnie, ale nie może u mnie zostać i poszukuje ciepłego domku tymczasowego.
PS
Zmieniam tytuł wątku, bo Bambi nie jest króliczkiem hodowlanym.