Witam,
dziś byłem u weterynarza tam gdzie mówiłem że nie przyjmują (na WWW nic nie pisało o królikach), ale znajomy taty powiedział że przyjmują na 100%. I tak też jest
.
Po przybyciu na miejsce byłem 3 w kolejce, w gabinecie aktualnie była pani z kotkiem i przede mną także pani z kotkiem.
Pani obejrzała króliczka, spytała się ile ma lat, czy jakieś zmiany w zachowaniu itp. Bez wahania stwierdziła że to ropniak. Ja trzymałem króliczka za tyłek, asystentka za uszy i przednie nóżki, a pani doktor robiła swoje. Wygoliła mu pod brodą sierść coś tam znieczuliła (nie patrzyłem się bo byłem bardziej wystraszony niż królik, w sumie on w ogóle się nie bał), później spuściła rope z guli. Było jej masa (cała taka podstaweczka), a śmierdziało niesamowicie. Później zdezynfekowała jodyną i czymś tam jeszcze. Dostał także zastrzyk tam gdzieś z tyłu oraz z przodu (antybiotyk i przeciwbólowe). Ma także takie zaczernienia na tej guli (martwice).
Królisiowi została założona karta. W środę na kontrolę (na RTG nie pasowało mi po 11.00 bo testy pisze w tym tygodniu), a RTG za tydzień i wtedy będzie wiadomo co dalej.
Dostałem także antybiotyk bodajże który mam podać mu jutro wieczorem doustnie.
I to na tyle chyba, zapłaciłem 24 zł razem z lekami, następna wizyta już 15 zł. RTG będzie kosztowało 30 zł, a zabieg ok. 100 zł.
Byłem pod wrażeniem spokojności i grzeczności królika.
edit: królik waży 1,41 kg albo 1,51 kg (nie mogę sobie przypomnieć ile to pani powiedziała)