Ostatnio coraz głośniej się robi o takich przypadkach. Jeżeli chodzi o tych zwyrodnialców, to podobno to nie pierwszy taki czyn w ich wykonaniu. Najprawdopodobniej wcześniej też się znęcali nad innymi zwierzakami. W reportażu poświęconemu tej sprawie mieszkańcy wsi, skąd oskarżeni pochodzą, powiedzieli, że wszyscy sobie świetnie zdają sprawę, co się dzieje i co to za ludzie (i czego się dopuszczają), ale nie chcą iść z tym na policję, bo boją się odwetu.
Chłopak, który zmuszał swojego brata do znęcania się nad kotem, trafił pod opiekę psychologa (z rozmowy z jego rodzicami wynika, ze to dosyć rozsądni ludzie i sami wcześniej prosili o pomoc dla syna, ale nikt im nie pomógł).
Wczoraj mówili o kolejnym przypadku. Mężczyzna wyszedł z psem na spacer i zostawił go na przejeździe kolejowym. Pies nie przeżył. Człowieka przesłuchano i wypuszczono do domu, ponieważ...pies nie był na smyczy i nie był przytrzymywany na siłę (sam siedział na torach).
Ciężko jest o tym wszystkim słuchać. A nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi Tochy to obawiam się, że, niestety, ale podejścia ludzi się tak szybko nie zmieni.