no takie jakieś smutne ma oczka...
ale za to jak jej się błyszczą jak widzi jedzonko....
załatwia się jak na razie tylko do klatki, co prawda gubi bobki, ale w niewielkich ilościach - większość jest w klatce i na klatce (bo Saszka upodobała sobie przesiadywanie na dachu klatki i trzeba jej było rozłożyć kocyk:)
psiny się trochę boi, ze względu na jej gabaryty. kota nie goni (!), za to mała szelma próbowała gwałcić mojego Szaraka, a Ciri pogoniła (mimo że była akurat zamknięta w klatce)
. Myślę, że po sterylce mogłaby się zaprzyjaźnić ze spokojnym samcem.
Do pieszczot rozkłada się jak długa i potrafiłaby tak leżeć godzinami, w przerwach w głaskaniu wylizuje dłonie (chyba zaoszczędzimy na mydle)
Kilka razy mnie już podgryzła, bo myślała, żem jest kiełkiem słonecznika
Cód, miód i orzeszki po prostu
) Kto chętny, ten musi się spieszyć, bo moi rodzice ją polubili dosyć mocno...
(a taka sympatia wobec królików to u nich...cóż, nie zdarzyło się to jeszcze. byłam w ciężkim szoku jak wróciłam wczoraj do domu, a królik zamiast być zamknięty w klatce, jak gdyby nigdy nic siedzi sobie poza nią i integruje się z otoczeniem
)
I jeszcze popołudniowo-niedzielna sesja Saszki
(wybaczcie jakość, wiem że to kłuje w oczy
ale najważniejsze, że mimo to jest co podziwiać
hmm... schrupać tylko