zażalenie wysyłamy w poniedziałek, do tego czasu wszystko musi być idealnie dopracowane...to będzie długie zażalenie.
dzisiaj pod naszą opiekę trafił natomiast nowy królik, 4 tygodniowy chory maluch ze sklepu zoologicznego. w tym wątku tyle mówi się o tym, co jest złe i co musimy zmienić, a dzisiaj chciałabym napisać o tym, co mnie niezwykle pozytywnie zaskoczyło...
wchodziłam tam raczej w nastroju znowu będzie afera...razem z Magdą mamy przykre doświadczenia zw. z tym sklepem:] to typowa 'sieciówka' jak kakadu. przez długi czas było tam mnóstwo malutkich królików, po kilkanaście w akwarium, często chorych. klasyka rocka.
ostatnio coś zaczęło się zmieniać. króliki były większe. jak donosi Katka podobno w okolicach Świąt Bożego Narodzenia w sklepie pojawiła się nawet wywieszka z kosztami wyprawki dla zwierząt( dość wysokimi, odstraszjącymi).
dzisiaj w akwarium były 3 króliki, w tym jeden znacznie mniejszy od innych z widocznym wzdęciem. rozmawiałam ze sprzedawcą, który wprost powiedział mi, że ten królik jest za mały i on ma tego świadomość- wie, że króliki muszą mieć 8 tyg. i wymagają tego od hodowców, ale jest różnie), że jest chory i nie mogą go sprzedać, ponieważ ma małe szanse na przeżycie. przyznam, że byłam zszokowana, bo zawsze słyszę, że królik mający 4 tyg. ma 4 miesiące, że jest zdrowy i lepiej, żebym się nie wtrącała etc. pokazał mi lek, który dostają króliki( znowu słynny, chociaż nie mam pojęcia dlaczego- baycox). mówił, że czasami króliki umierają na zapleczu( zwierzęta teoretycznie są pod opieką wet., ale wet. nie dojeżdża do sklepu
), ponieważ jako sprzedawcy mogą zrobić tylko to, czego sami się dowiedzą w internecie( np. masowanie brzuszka). mówił o rodzicach kupujących króliki dla dzieci...o tym, że weterynarze nie znają się na królikach, o tym, że króliki nie mają stałego dostępu do siana, bo wet. twierdzi, że to powoduje problemy z jelitami( cóż, nie komentujmy, w tej kwestii niezbędny jest mały wykład:]).
powiedział szczerze, że ten królik nie ma szansy w sklepie i chętnie by go wydał, ale nie on o tym decyduje...ostatecznie podał mi nr tel. do szefowej, która była w W-wie i w Toruniu ma pojawić się dopiero za tydzień. w tym miejscu mój szok był jeszcze większy...usłyszałam, że mam pełną zgodę na zabranie królika, ponieważ sklep nie ma warunków, żeby go leczyć i szefowa bardzo ucieszyła się, że możemy pomóc. zapytała również czy możemy zacząć stałą współpracę w takich sytuacjach jak ta dzisiejsza...umówiłyśmy się na spotkanie w przyszłą środę. chyba nadal jestem w szoku
(maluch jest już pod opieką SPK, ma wzdęcie jelit i żołądka, doc pobrał kał do zbadania, jest już leczony)
dzisiaj ostatecznie udało się też nawiązać kontakt i mam nadzieję pomyślną współpracę z toruńskim ogrodem zoobotanicznym, do którego niektórzy oddają króliki...to jest mini zoo, więc los tych zwierząt jest oczywisty. od teraz mamy otrzymywać informacje o takich królikach.
w piątek w jednej z toruńskich gazet ukaże się duży reportaż o królikach