Witam serdecznie,
Piszę z nadzieją, że może chociaż u Was znajdę pocieszenie.
Moje życie kręci się wokół 2,5-letniego Bobka. Wszystko było dobrze, ale kilka dni temu Bob "obraził się" na karmę i jadł tylko siano i zieleninę (a dodam, że do siana miał do tej pory stosunek ambiwalentny). Pojechaliśmy z nim do weterynarza (do Oazy, do dr Lewandowskiej), gdzie zrobiono mu szczegółowe badania: RTG jamy brzusznej i głowy, badania kału i pobrano krew na morfologię i biochemię. Nigdy bym się nie spodziewała, że dowiem się czegoś takiego: wzdłuż kręgosłupa wykryto wał tłuszczowy (tłuszczaka), który uciska pozostałe narządy. Wg pani dr Bobek jest chudziutki (waży 1,5 kg), bo cały tłuszcz odkłada się właśnie tam. Czekamy na wyniki morfologii. Zalecenia są takie, żeby go poddać operacji. Powiedziano mi, że to choroba genetyczna, nie wynikająca z naszego zaniedbania. Uprzedzono nas, że zazwyczaj króliki nie przeżywają i umierają w ciągu 3-4 dni po zabiegu. Z drugiej strony, musimy go zoperować, bo tłuszczak będzie się pewnie rozrastał i stan Bobka będzie się pogarszał. Podobno w ciągu ostatniego miesiąca pani dr miała już trzy podobne przypadki (tylko bardziej zaawansowane) i żaden króliś nie przeżył operacji. "Rokowania są ostrożne", czyli pewnie żadne.
Nie potrafię się pozbierać. Nie umiem sobie poradzić. A Bobek wygląda tak, jakby nic mu się nie działo. Kica, je, bobkuje i wygląda na zadowolonego.