Witam.
Proszę o pomoc bardziej doświadczonych.
Przykra sprawa wygląda tak:
Młody królik (samica) miniaturka ze sklepu zoologicznego, około miesiąca, z rodowodem, szczepiony. Trafia do domu, dwa tygodnie wszystko ok, spora klatka z domkiem, że pokój duży to po tygodniu zrobiony "wybieg" ok 2x2m żeby mógł czasem polatać, nie tylko jak się go specjalnie wyciąga z klatki. Jedzenie jakieś granulki vitapol junior, siano, wapno i woda mineralna.
W piątek pierwszy raz dostał wodę ze świeżo kupionymi witaminami, na początku nie chciał pić, potem pił. W sobotę najpierw zamiast robić bobki miał rzadką kupę, potem bobki, ale małe. Dalej, zaczął wymiotować (kolor czarnawy, albo przezroczysty), podobno króliki nie wymiotują, ale widziałem wielokrotnie wypluwane, mokre na wpół strawione siano. Potem przestał robić bobki, cały czas miał jakby odruch wymiotny, na zmianę przykurczał i wyciągał maksymalnie głowę przy jednoczesnym otwieraniu buzi, i tak co jakiś czas, na godzinę, dwie lepiej, potem sie wyginał, wymiotował i uspokajał.
W niedziele z rana przeszło, było lepiej, pił wodę, czasem skrobnął siana, bałem się "zatkania" ("zatoru") sierścią (?), ale cały czas czasem pił, czasem jadł, a brzuch miał prawie że pusty, zero wypchania czy napięcia. Uspokoił się, było lepiej, ale po południu zaczął od nowa, cały czas wymioty, czasem trochę się napił, widać było że bardzo wyczerpany i bez sił, zauważyłem że ma zaklejony tyłek bobkami to wyczyściłem. Już nie miał tego odruchu "wymiotnego" i otwierania buzi czasem, ale prawie cały czas. Co jakiś czas piszczał, parę razy zgrzytał zębami. Do wieczora bez zmian, cały czas się męczył, w końcu ostateczna decyzja że z rana jedziemy do weterynarza bo się nie poprawia, a że jest święto, niedziela wieczór to zamknięte.
No i to tyle, kobieta ją wzięła do siebie na łóżko, żeby poczuła trochę ciepła, pozytywnej energii i się trochę uspokoiła. W końcu 'zwymiotowała' na pomarańczowo, zaczęła się rzucać, odłożona do klatki po chwili dokończyła żywota.
Proszę o pomoc w diagnozie- co to było, co było przyczyną?
Witaminy? Beaphar, bogena multi-vit, kupione w dobrym zoo, nie przeterminowane. Bakteria/wirus? Dom czysty, królik był traktowany należycie, jedzenie normalne, nie chciałem na nim oszczędzać. Teraz już za późno na badanie u weterynarza, a nie chciałbym powtórzyć takiej sytuacji jeśli zdecyduję się kupić kobiecie kolejnego. Może to przypadek, może się udławił, albo coś mu utknęło w przewodzie oddechowym? Ale od tego się chyba nie umiera? No chyba że padł z wyczerpania? Pomimo, że wyglądał na zmęczonego, to jednak nie na skrajnie wyczerpanego.
Liczę na odpowiedź z Waszej strony, pozdrawiam.