Na podłodze nie dałoby rady, wierzcie mi, to taki typ niepokorny i nie da sobie w kaszę dmuchać. Potrafił już skutecznie zniechęcić panią weterynarz do obcinania mu pazurków. Na podłodze prędzej przekopałby się do sąsiada pod nami niż dałby sobie zrobić zastrzyk. Stół jest niski, ma jakieś 50 cm wysokości. Klękam przy stole i dzięki temu mogę dodatkowo osłaniać Paszteta ramionami, żeby nie zwiał. Poza tym ma wtedy warunki trochę podobne do tych u weterynarza (przecież tam jest kładziony na wysokości mniej więcej 1 metra) i wie, że to już nie przelewki. To, że przy tej chorobie stres jest niewskazany to wiemy, bo to samo powiedział nam weterynarz. Co jest trochę ironiczne, bo chyba przez całe życie nie miał tyle stresów co przez ten jeden tydzień