Jestem z mieszkanką Białegostoku. Muszę powiedzieć, że mam jak najgorsze zdanie na temat ludzi pracujacym w białostockim schronisku. Trzy razy w ciągu 2 dni (6-7 grudzień) dzwoniłam tam prosząc o pomoc dla psa z mocno pokiereszowanym okiem. Przyjechali? A gdzie tam!!! Wściekłam się na nich!!! Dzwoniłam o 8 rano, gość powiedział, że już jadą. Zadzwoniłam 2 godz. poźniej - kobieta zdziwiona, że było zgłoszenie i tłumaczy mi że samochodu nie mają!!! Akurat! Zadzwoniłam dnia następnego. To samo! Instytuacja powołana dla opieki nad zwierzętami powinna chyba wykazać więcej zainteresowania ich losem. Wściekłam się na nich i napisałam meila do regionalnej gazety ale mówiąc szczerze nie wiem czy się sprawą zainteresowali. W takich sytuacjach czuję się bezsilna!!!