Witam wszystkich,
Zostalam posiadaczka drugiego krola i to dosc przypadkowo.Rano udalam sie do sklepu po karme dla naszego mlodego samczyka,ktory jest z nami od poczatku wrzesnia.Przygladalam sie kroliczkom i zauwazylam samotnego krola,dosc duzego.Pamietalam go od lata,gdy byl z naszym wystawiony do sprzedazy .Wlasciciel sklepu powiedzial,ze juz go nikt nie chce,bo jest za duzy...(w podtekscie wiadomo,co sie dzieje z takimi niechcianymi).i da mi go w prezencie(stala,wieloletnia klientka).No coz szybki bieg mysli ,gleboki oddech,biore!I mamy nowego lokatora.Zaprzyjaznianie zaczelo sie na balkonie.Gonienie,skoki,tupanie,podgryzanie.Krew,ani futro nie latalo.Nowy okazal sie odwazniakiem.ciekawskim i lapczywym.Z miski wyciagal zielsko,ogladajac sie na boki.Szybko przezuwajac gonil naszego .Jerry sie zestresowal,wskoczyl do swojej kuwety i siedzi.Klatke na razie zamknelam.Nowy weszy i podjada,Jerry siedzi obrazony.
Zaznaczam,ze tu gdzie mieszkam nie ma adopcji krolikow,nie ma specjalisty weterynarza od kroli,a kastracja,to temat z innej planety,cos takiego jak lot na Wenus..Nasza pierwsza krolinka,przezyla z nami 5 lat,odeszla po ciezkiej chorobie.Wtedy szukajac specjalisty dzwonilam po wszystkich lekarzach.Slyszac o chorym krolu od razu mowili,ze tym sie nie zajmuja.Na 1,5 milionowe miasto wreszcie znalazlam lekarke,ktora sie dosc dobrze znala(przez rok miala praktyke w Anglii z zajeczakami).
Moi mili ,pytanko,czy musza miec oddzielne kuwety?Czy nowy bedzie sie zalatwial do kuwety Jerrego?Jakie sa widoki na zaprzyjaznienie dwoch pelnojajecznych samcow?
Maz juz sie dowiedzial o nowym domowniku,nic tylko westchnal :crazy:Czekanie na reakcje syna po powrocie ze szkoly-bezcenne..