Cześć wszystkim po długiej przerwie.
Z Bzikiem w tym czasie rózne rzeczy się działy... ostatnio opisywanie skończyłam na tym, ze miał być kolejny rentgen - był. Zdjecia nie wykazały juz choroby, więc niby skończylo się wtedy kolejne podejście do leczenia i podawanie antybiotyku. Po kilku dniach jednak katar znów się zaczął pojawiac i wysięk z lewego oka. Nie były to objawy tak nasilone jak poprzednio - ale zauważalne. Podjęliśmy więc kolejne leczenie - Bzik miał robiony posiew wydzieliny, wyszło że ma liczne bakterie Coli... został dobrany antybiotyk i teraz już od ponad tygodnia go dostaje co 12 godzin w zastrzyku. W tym samym czasie miał już przycinane kolejne razy zęby przednie - niesty wada zgryzu się raczej nasila, choć próbowaliśmy już rożnych zabiegów by te zęby jakoś naprowadzić. Górne siekacze się Bzikowi bardzo cofnęły i rosną do wnętrza buźki, a ponieważ dodatkowo doszło w nich do przerostu miazgi to nie można ich za krótko ciąć... ostatnio miał przycięte dość znacznie i czymś tam (nie pamiętam jak to się nazywało) zamknięte te ujścia miazgi aby nie było otwartych miejsc mogących grozić infekcja i usiłowaliśmy go prowokować do używania intensywnego tych siekaczy (bo gdy są krótsze to jest w stanie nimi chociaż trochę chwytać), ale to jest wg mnie nie do osiagnięcia by się wada cofnęła
Masowanie dolnych zębów nic by nie dało, bo to by trzeba górne raczej wypychać od środka pyszczka do przodu... Nie kroiłam mu przez pewien czas wcale warzyw, ale on się bardzo męczył tym jedzeniem... dziamgał strasznie długo i w zasadzie nie siekał tylko rwał i miażdżył pokarm. Generalnie nie zjadał swoich porcji jesli mu po jakimś czasie nie pokroiłam na kawałki jakie mógł wziąć do buzi w całości.
Wpadając na różne pomysły w ciągu tych prób korygowania wady lekarka podsunęła mi pomysł żeby mu podać wysuszoną bułkę - choć ja tego nigdy nie robiłam żadnemu królikowi... to tym razem spróbowałam i to niestety nie było najszczęśliwsze... podejrzewam bowiem że podanie mu tego suchego pieczywa - które on zjadał chętnie (dostał w sumie 3 razy po ćwiartce kajzerki) doprowadziło do problemów z trawieniem jakie jeszcze doatkowo się Bzikowi przytrafiło w ciągu rozpoczętego leczenia nowym antybiotykiem. Nie ma oczywiscie żadnej pewności, że to bułka - ale ponieważ to była jedyna zmiana w trybie jego życia, to tak przypuszczam. Bzik miał wzdęcie, które opanowalismy co prawda wspólnie z lekarzami OAZY, ale dodatkowo to go trochę wymęczyło. W sumie dwa dni spędził w szpitalu lecznicowym.
Dziś jest już w formie - wrócił do normy z jedzeniem i ze swoimi przyzwyczajeniami. On się przychodzi przytulać - bardzo to jest miłe, podchodzi i jak się do niego wycięga rękę to kładzie na nią głowę i się tak tuli - czeka na głaskanie i tak można godzinami z nim siedzieć. On pewnie byłby świetnym kumplem dla innego królika o podobnym temperamencie, już to widzę jak by się wiecznie przytulały
Ja czasem nie mogę wyjść z podziwu jakie ten królik ma jeszcze zaufanie do nas, bo w zasadzie bez przerwy jest albo kłuty, albo badany, albo mu się przy tych zębach coś grzebie... Dwa razy dziennie na zastrzyki
człowiek by to trudno znosił... a Bzik, jak wraca z lecznicy to ma ochotę się i tak potulić. W sumie to może on tak odreagowuje to wszystko.
No, w każdym razie - jesli chodzi o koniec leczenia to się to cały czas przesuwa
Teraz, jak skończymy ten antybiotyk - pewnie koło wtorku - to będą podejmowane kolejne decyzje co do jego zębów - grozi mu niestety wyrywanie tych nieszczęsnych siekaczy... bo z przycinaniem będzie coraz gorzej - krwawią mu te zęby przy dość znacznej długości. Dodatkowo jeszcze jesli nie przestanie po antybiotyku łzawić oko, to prawdopodobnie trzeba będzie jednak zajać się też zębami trzonowymi górnej szczęki, bo z moich obserwacji wynika, że podczas przeżuwania jedzenia, gdy królik uciska na zęby po tej stronie - pojawia się wyrażnie wypływająca wydzielina w postaci widocznej kropli mętnej - ale nie całkiem białej - substancji. To może być efekt bakterii Coli, ale może też być efekt podrażnień od przerośniętych korzeni zębów w okolicach tego oka. Ropni już nie ma - na zdjęciach nie wychodzą. No ale podrażnienie jednak jest chyba.
Jutro może zdążę podjechać na targi rano