Witam,
Przeczytałam tę burzliwą dyskusję i tak:
1. Dziękuję za wszystkie zgłoszone postulaty.
2. Zastanowimy się w GA nad stworzeniem profilu króliczego opiekuna – być może to będzie odpowiedzią na zgłoszone tutaj problemy z adopcjami.
3. MIA_89, racja, można by posłuchać, co mówią inni i – wbrew pozorom – słuchamy. Być może zmiany nie następują w mgnieniu oka, ale staramy się jak dajemy radę. Forum i strona adopcyjna były uciążliwe – jedno już świetnie hula od dłuższego czasu, drugie będzie super niebawem. Otrzymywaliśmy sygnały na temat formularza adopcyjnego, przemyśleliśmy kwestię i powstał nowy formularz, dość mocno inny w podejściu niż dotychczasowy. Kwestię procedur też mamy na tapecie i dyskutujemy nad nią, były zgłaszane postulaty rekomendowania nowych opiekunów i również to rozważamy.
4. Każda z nas ma inny charakter, nieco inny sposób komunikowania się, doświadczenia i to wszystko rzutuje na pewno na sposób prowadzenia przez nas spraw. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że do tej pory tylko jeden raz zdarzyła mi się niemal histeryczna reakcja na spotkanie przedadopcyjne (mimo że wcześniej było bardzo sympatycznie) i raz rezygnacja, bo pani nie wyraziła na spotkanie zgody (nie naciskałam, nie chciałam nachodzić jej w domu, mogła sama wybrać dowolne miejsce spotkania, zapytałam tylko, czy zgodziłaby się spotkać). Z reguły ludzie są chętni, uśmiechnięci i cieszą się na możliwość pogadania z kimś zakróliczonym. Nie nachodzę nikogo w mieszkaniu, nie wydzwaniam dniami i nocami po adopcji, bo uważam, że jeśli zdecyduję się oddać komuś królika, to nie mam potrzeby stresowania się potem. Wolę sprawdzić „przed” niż martwić się „po”.
5. Z mojego podwórka: adoptowałam pierwszego królika, kiedy nic o królikach nie wiedziałam (kształciłam się, owszem, intensywnie, ale teoretycznie, bo praktyka królicza równała się zeru), nie byłam zarejestrowana na forum i nie znał mnie nikt z SPK. Naprawdę nie miałam problemu ze spotkaniem się z kimkolwiek, bo zależało mi na króliku, przyjęłam do wiadomości regulamin adopcji (co zresztą podpisałam w formularzu adopcyjnym, bo było takie pytanie) i wyraziłam na niego zgodę. Królika adoptowałam. Niesmaku żadnego nie odczułam ani z powodu maili, ani z powodu spotkania, ani z powodu czegokolwiek. Spotkanie nie jest po to, żeby mi udowodnić, że jestem zła i na pewno wywalę królika albo upiekę go na obiad w niedzielę – jeśli ktoś z góry zakłada, że taki jest jego cel, to sam sprawia, że zaczynamy się niepokoić.
6. Czy jesteśmy oderwani od rzeczywistości – nie wiem. Nie czuję się oderwana, mam swoje życie, różne inne zajęcia, staram się na wszystko znajdować czas (co udaje się różnie) i prowadzić adopcje najlepiej jak potrafię. Reszta dziewczyn z GA ma tak samo i chociaż nie ze wszystkimi opiekunami odbieramy na tych samych falach, staramy się bardzo z myślą o dobru królików.
7. I na koniec, moi drodzy, wydaje mi się, że największy problem to właśnie te emocje – czy nie jest możliwe, że jedna strona mogła ochłonąć i przedstawiać sytuację, a druga strona mogła ochłonąć i kulturalnie podjąć lub nawiązać dialog?
Życzę Wam spokojnej nocy. Zapisaną w tym wątku wymianę opinii przedyskutujemy w najbliższym czasie.
Pozdrawiam