Sory Nuka, ale nie mam możliwości szybkiego dojechania do weterynarza.. Wybacz, ale jestem dobrym opiekunem.. Życie bym za nią oddała. Całą noc nie spałam i spoglądałam czy żyje.. Przytulałam ją, ogrzewałam, całowałam w pyszczek.. Karmiłam siemieniem, dawałam wodę i teraz widzę efekty
w króliczka wróciło życie, sama wyskoczyła mi z ręcznika i z mojego objęcia spod kołdry na podłogę, wskoczyła do klatki i dorwała się do miski z jedzeniem, zjadła pół jabłka a teraz zajada sianko i popija ciągle wodą. Jestem pod wrażeniem.. Wieczorem, jak zniknęłam z forum, zadzwoniłam do kliniki weterynaryjnej w Łodzi, zapytałam panią weterynarz co mam robić, ona mi wszystko dokładnie powiedziała co i jak, dałam jej Espumisan - przegryzłam kapsułkę i wcisnęłam jej ten płyn z środka do pyszczka, ogrzewałam ją, dawałam jej ciepłą wodę, karmiłam.. Zobaczymy za kilka godzin jak to będzie.. Na razie jest dobrze - sama je, chętnie wskoczyła do klatki, jest energiczna i reaguje na moje 'zaczepki'. Dziękuję, dobranoc (idę odsypiać).
PS. Przykro mi jak czytam niektóre opinie na mój temat, jakoby jestem złym opiekunem.. Zdarzy mi się, że nic nie robię w kierunku pomocy zwierzątku, ale to jest po prostu brak doświadczenia z mojej strony. To jest mój pierwszy i ostatni królik. Nie chcę już patrzeć jak umierają zwierzęta. Napatrzyłam się w styczniu jak moja sunia chodziła i prosiła, żebyśmy jej pomogli (od tamtej pory jestem uprzedzona co do weterynarzy - nie potrafili jej pomóc - sunia zmarła dzień po tym jak zdiagnozowali chorobę, nowotwór śledziony. Była w takim stadium choroby, że nie udało się jej uratować). Dziękuję wszystkim tym którzy mi pomogli. Na prawdę, bez Waszej pomocy, w szczególności psychicznej bym sobie nie poradziła. I dziękuję Amy za siemię lniane